Pogoda tak ogólnie fatalna nie zachęca do wyjścia z łóżka, a co dopiero z domu. Deszcz smutnym staccatem wybija rytm, w sercu rozpryskuje kropelki melancholii, wiatr dudni nieprzyjemnie. Gdzie się podziało to słońce, które świeciło przez ostatnie tygodnie. To, co widzę za oknem mnie przytłacza. Jestem senna, nieobecna,. czuję się nijako. W dodatku dopadła mnie angina, więc pozostaje mi tylko wygrzewać się pod kocykiem z kubkiem ciepłej (gorącej nie mogę) herbaty i czekoladowymi pierniczkami.
Zapewne pamiętacie, że nie raz mówiłam/pisałam, by nie uzależniać swojego szczęścia od rzeczy, na które nie mamy wpływu. Jedną z tych rzeczy bez wątpienia jest aura pogodowa i ta przygnębiająca szarość, której nie da się przemalować choćby najpiękniejszymi i najbardziej kolorowymi kredkami, jakie pierwszoklasista ma w piórniku. A szkoda, bo chętnie domalowałabym do tego obrazka piękne, duże słoneczko, promyki sięgałyby aż do samiutkiej ziemi. Na szczęście istnieje wiele sposobów na wprowadzenie do codzienności nieco słonka, co więcej jest to możliwe bez użycia kredek (no chyba, że takich wyimaginowanych), a ja te sposoby znam. Dosyć gadania, idę działać! Miłego popołudnia robaczki! Poniżej zrzut z instag. Kto zechciałby obserwować zapraszam! ---> klik
Komentarze
Prześlij komentarz