Czas pędzi nieubłaganie, zegar wybija sekundy, minuty, godziny, dni mijają, biegną tak szybko, że ledwo nadążam. Mam ostatnio mnóstwo zajęć a wkrótce będę ich miała jeszcze więcej, żywię tylko nadzieję, że zamiast poczucia zmęczenia dadzą mi one niezłego kopa i dostarczą energii. Jest naprawdę dobrze, męczy mnie tylko świadomość, że muszę wziąć się do roboty (czyt.: za naukę) i to poważnie i szybko. Przede mną same zaliczenia a ja nieustannie walczę ze swoim lenistwem. Ale jestem silna przynajmniej się staram. Dzisiaj na przykład pod wpływem rozmowy z Tomaszkiem mało co nie uległam jego pomysłowi i namowom, ażeby odwiedzić Bońkowo, ale powiedziałam sobie NIE, musisz się uczyć. A tak szczerze to większa w tym zasługa Moniki, niż moja (ale to już drobny szczegół).
Zapewne pamiętacie, że nie raz mówiłam/pisałam, by nie uzależniać swojego szczęścia od rzeczy, na które nie mamy wpływu. Jedną z tych rzeczy bez wątpienia jest aura pogodowa i ta przygnębiająca szarość, której nie da się przemalować choćby najpiękniejszymi i najbardziej kolorowymi kredkami, jakie pierwszoklasista ma w piórniku. A szkoda, bo chętnie domalowałabym do tego obrazka piękne, duże słoneczko, promyki sięgałyby aż do samiutkiej ziemi. Na szczęście istnieje wiele sposobów na wprowadzenie do codzienności nieco słonka, co więcej jest to możliwe bez użycia kredek (no chyba, że takich wyimaginowanych), a ja te sposoby znam. Dosyć gadania, idę działać! Miłego popołudnia robaczki! Poniżej zrzut z instag. Kto zechciałby obserwować zapraszam! ---> klik
Komentarze
Prześlij komentarz