Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2013

wywodów początek

Jestem pod wrażeniem tego, ile czasu zajmuje ludziom ocenianie innych. Po minucie rozmowy i trzech minutach wzrokowego kontaktu ktoś jest w stanie powiedzieć o nas więcej, niż autor książki o głównej bohaterce w jej pierwszym rozdziale. Ale czemu się dziwić skoro już od małego otoczenie przypisuje nam etykietki i próbuje zaszufladkować. Zaczyna się od tych starszych, "pobożnych" kobiet, które oceniają czy dziecko jest grzeczne, po tym jak zachowało się w kościele, płakało czy nie? Spało, słuchało, wodziło wzrokiem czy grymasiło? Następnie sąsiadki za wszelką cenę próbują zrobić z Ciebie najgorsze dziecko (we wsi, na osiedlu, w bloku), byle by tylko ich córka/syn wypadało lepiej w oczach innych niż Ty. Później idziesz do szkoły, tam to dopiero zaczyna się proces klasyfikacji a na to w jakiej szufladce Cię zamkną składa się wiele czynników. Po pierwsze to jak bliskimi znajomymi dyrektora i nauczycieli są Twoi rodzice, po drugie to, jaki masz charakter i czy um

brawa dla mnie

Ostatnio było mocno filozoficznie, teraz będzie bardzo przyziemnie. Kilka dni temu, zaraz po powrocie do domu miałam okazję rozmawiać ze starym znajomym o upływającym czasie i życiu chwilą. I muszę przyznać, że uświadomiłam sobie kilka ważnych kwestii, które pozwolę sobie zachować dla siebie. Co do mojego wyjazdu i weekendu w Bońkowie minął oczywiście "jak z bicza strzelił" a był diabelsko nieziemski. Nie potrafię powiedzieć dlaczego, bo sama tego nie wiem ale to miejsce ma na mnie pozytywny wpływ i ogromne znaczenie. Być może wiąże się to z moją przeszłością, dzieciństwem i wspomnieniami. Dlatego tak chętnie tam wracam. A po weekendzie, jak to po weekendzie..praca, masa obowiązków i rzeczy do zrobienia "na wczoraj zresztą". Nadal stoję w miejscu z moją pracą dyplomową a na dniach muszę uzupełnić całą dokumentację praktyk. Coś, co mnie świetnie charakteryzuje to fakt, iż zawsze wszystko odkładam na ostatnią chwilę. W tym jestem naprawdę dobra. Bo przecież lepiej spo

wina/winna

Gdzie znajduje się granica między wolnością człowieka a jego niewolą? Skoro granice istnieją po to, aby je przekraczać, to dlaczego same się zacierają? Czysto teoretycznie każdy z nas jest wolny, każdy decyduje sam o sobie ( a przynajmniej według mnie powinien), każdy ma prawo wyboru, w praktyce bywa różnie. Mnóstwo czynników zarówno tych wewnętrznych jak i tych z otoczenia ogranicza nas, jedne mniej inne bardziej. Grunt to mieć się na baczności i nie pozwolić im za bardzo na siebie wpłynąć. Niestety nikt ani nic nie sprawi, że za "dotknięciem czarodziejskiej różdżki" ominie nas radzenie sobie z problemami i przeszkodami pojawiającymi się po drodze. Dzisiaj przyszedł czas na zwrócenie uwagi na nieuświadamianą sobie do tej pory kwestię. Tylko czy do cholery wystarczy mi zdrowego rozsądku? Wina, dajcie mi wina...najlepiej czerwonego!

reset

Cześć misiaki! Nadszedł dzień, kiedy zamiast siedzieć w domu i knuć niecne plany działam. Właśnie zgarniamy z sis swoje tyłki, pakujemy je do samochodu i za jakieś pół godziny będziemy daleko stąd. Przyszedł czas na relaks, odpoczynek, nic nie robienie (no może nieco szaleństw). Totalny chillout! I like it! Niedługo wrócę, na pewno z dużą dawką inspiracji, zdjęć, pomysłów i projektów. Samo to miejsce mnie napędza. cya!

moje królestwo

Coraz częściej zamieniam krótkie szorty na długie rurki lub dresy a to oznacza, że wielkimi krokami nadchodzi jesień. W dodatku dopadła mnie jakaś typowo jesienna chandra a tego się zupełnie nie spodziewałam. Najchętniej zaszyłabym się w swoich czterech ścianach, pod cieplutkim kocem z dobrą książką w ręce ale nie mam na to czasu, choć może to i dobrze. Nie będę rozmyślać i zastanawiać się nad tym wszystkim, pomimo że tematów do przemyśleń mi nie brakuje, jednak wnioski do jakich dochodzę po takowych rozważaniach są zazwyczaj strasznie frustrujące. Z pewnością nie pamiętacie treści postu z listopada poprzedniego roku, kiedy to pisałam "I chyba wreszcie z tego, że jestem niepoprawną hedonistką, choć we wszystkim potrafię zachować zdrowy rozsądek i staram się nie popadać w skrajności. A mianowicie do skrajnego hedonizmu mi raczej daleko, choćby dlatego, że nie jestem taką egoistką, by zepsuć zamek z piasku, który zbudował ktoś inny. Ja po prostu poczekam na fale morskie, które zm

insomia

Jakie humory towarzyszą Wam ostatniego dnia wakacji? Ja jestem zadowolona z atrakcji jakich dostarczyło mi tegoroczne lato. Na brak zajęć narzekać nie mogłam i z pewnością udało mi się zrobić więcej niż zwykle, pomimo to jednak wciąż czuję niedosyt, że tego nie zrobiłam, z tym nie zdążyłam etc. Dlatego żywię głęboką nadzieję, że najbliższe dni będą słoneczne i ciepłe.  A co do upływającego weekendu.. piątek minął niepostrzeżenie, tj. praca, miasto, tenis ziemny, sobota nieco bardziej żałobnie, swoją drogą nie lubię pogrzebów, które zmuszają mnie do przemyśleń, rozważań nad celem i sensem a to takie zupełnie nie w moim stylu, wieczorem filmowy maraton. W nocy nie mogłam spać, nie pomogła ani herbata, ani ciemność, miękka poduszka, melancholijna muzyka. Co prawda w końcu usnęłam ale chyba bardziej ze znudzenia aniżeli zmęczenia.  Niedziela to totalny chillout. Rozpoczęłam dzień o 12.oo śledzeniem meczu Królewskich (3-1), teraz uciekam malować pazurki, a przez resztę dnia n