Obudziłam się dziś bardzo wcześnie, a w zasadzie to obudziła mnie kochana siostrzyczka M. Z samego rana poszłam na dół (z M. i K.) złożyć mami życzenia. Jeszcze była u siebie, w łóżku, ale jak weszliśmy do pokoju od razu się podniosła. Ucieszyłam się widząc tą radość na jej twarzy. Potem wróciłam do siebie, na górę. Miałam iść spać, jakoś jednak nie mogłam już usnąć. Napisałam więc prze czułego sms-a do mojego P. i wzięłam się za czytanie książki. ("Jaki naprawdę jesteś", Lynn Patricia). Przyznam, że mnie zaciekawiła, dlatego postanowiłam, że zanim wstanę przeczytam ją. Skutkiem mojego postanowienia było to, że na dół zeszłam równo o 12.oo (zamiast śniadania zjadłam obiad). Książkę polecam, ciekawa. A tymczasem zbieram się w odwiedziny do babci, która właśnie piecze dla mnie bugaja.
Przyszedł czas na leniwą niedzielę.. biorąc pod uwagę intensywność ostatnich dni, regeneracja naprawdę się przyda. A więc ładujemy się na przyszły tydzień Kochani, żeby już jutro ruszyć z jeszcze większą mocą. W piątek obroniłam licencjat i od razu "pełną piersią" rozpoczęłam wakacje. Cieszę się niezmiernie, bo wreszcie będę miała trochę czasu na te zajęcia, na które dotychczas mi go nie wystarczało. Wreszcie mogę ruszyć się z domu bez wyrzutów sumienia, że się nie uczę, że odkładam to co ważne na później. Nareszcie mogę do woli spotykać się ze znajomymi, czytać, biegać i "nic nie robić", no może nie dosłownie. ;-) Wakacje wakacjami, tylko gdzie do cholery jest te piękne słoneczko, które jakiś czas temu poszło na wagary i do tej pory nie wróciło? Może już czas najwyższy?! W końcu mamy już koniec czerwca, przydałoby się nieco energii w postaci ciepłych promieni. Miłej niedzieli! Odpoczywajcie.
Komentarze
Prześlij komentarz