Lekcja na dziś: oczekiwania rodzą rozczarowania. Niejednokrotnie wściekałam się na kogoś, kto burzył moje plany, mój harmonogram dnia, tygodnia, a nawet życia. Krzyczałam: przecież wiesz, jak bardzo nie lubię kiedy ktoś nie dotrzymuje słowa, kiedy psuje mi grafik, to mnie od zawsze wytrącało z równowagi. Dziś patrzę na to z nieco szerszej perspektywy. Od długiego czasu próbuję nie uzależniać swojego szczęścia od innych osób, rzeczy, zjawisk. Czasem mi to wychodzi, innym razem mam z tym problemy ale wciąż się uczę. Z natury moje reakcje są spontaniczne i emocjonalne, tupię nogą, gdy nie dostaję tego, co chcę mieć. Wiem jednak, że kiedy uwolnimy z umysłu ciśnienie, które nieco przyćmiewa nam obiektywną ocenę sytuacji i ją wyolbrzymia, życie podsuwa nam rozwiązanie, nawet nie jedno, a cały wachlarz rozwiązań. To od nas zależy, które z nic wybierzemy. Ważne, by umieć oczyścić umysł i spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Spacer, medytacja, jogging. Możliwości jest cała masa. Możesz nawet przygotować sobie kolorową sałatkę, czy koktajl i celebrować chwile jej/ jego spożywania. Rób to, co lubisz i co sprawia, że czujesz się lepiej. Zastanów się, co sprawia, że się uśmiechasz i zacznij robić tego więcej. Ślę moc!
Z okazji rozpoczęcia wakacji wydałam nieprzyzwoite pieniądze w nieprzyzwoitym butiku (ale tak to jest jak się robi zakupy z moją siostrą). Teraz mój stan konta uniemożliwia eskapady większe niż do Zenaba i na kawę. Pierwszy tydzień wakacji oznacza tydzień totalnej stagnacji intelektualnej i fizycznej. Spanie do południa, szwendanie się przez resztę dnia w szlafroku i przesiadywanie godzinami nad filiżanką malinowej herbaty.

Komentarze
Prześlij komentarz