Jak stwierdziła moja pani promotor, na napisanie części teoretycznej pracy dyplomowej oraz jednego podrozdziału metodologii wystarczą dwa popołudnia. Mi potrzebne były trzy dni, ale i tak jestem z siebie cholernie dumna, że udało mi się tego dokonać. Oczywiście czeka mnie mnóstwo poprawek, i zdaje sobie z tego sprawę bardzo dobrze, ale to już zawsze jakaś podstawa. Ponadto dzieje się tak dużo, że nawet nie mam czasu na dodanie choćby krótkiego postu. Na brak przygód nie mogę narzekać. A co najważniejsze pierwsze z listy moich marzeń zostało spełnione. Przyszła pora na realizację kolejnego. Miłego wieczoru!












Z okazji rozpoczęcia wakacji wydałam nieprzyzwoite pieniądze w nieprzyzwoitym butiku (ale tak to jest jak się robi zakupy z moją siostrą). Teraz mój stan konta uniemożliwia eskapady większe niż do Zenaba i na kawę. Pierwszy tydzień wakacji oznacza tydzień totalnej stagnacji intelektualnej i fizycznej. Spanie do południa, szwendanie się przez resztę dnia w szlafroku i przesiadywanie godzinami nad filiżanką malinowej herbaty.
Komentarze
Prześlij komentarz