Nie mam pojęcia co ja robię z tym czasem, że na nic go nie wystarcza..
Doba stanowczo jest za krótka, a obowiązków stanowczo zbyt dużo. Te
zajęcia z serii "chcę" od tych z serii "muszę" dzieli przepaść, a meta
naprawdę blisko. Majówka minęła błyskawicznie i intensywnie, a dni po
majówce jeszcze szybciej. Do domu wracam, jak do hotelu, nic więc
dziwnego, że ciężko mi wykrzesać nieco sił, kiedy mój organizm jest już
totalnie wyczerpany i nie stać go na produktywność. Jednak ceną sukcesu
jest ciężka praca, poświęcenie i determinacja, by niezależni nie od
tego, czy w danej chwili wygrywamy, czy przegrywamy, dawać z siebie
wszystko. Więc dość już narzekania, czas wziąć się do roboty!
Za czym tak gonimy? Za szczęściem, które już prawie łapiemy za ogon, a ono z szyderczym uśmiechem przed nami ucieka? Za miłością, bez której nie wyobrażamy sobie życia, a która nas tak dużo kosztuje? Za emocjami? Bo przecież życie bez skrajnych bodźców nie dawałoby nam takiej satysfakcji... Za pieniędzmi? By móc pozwolić sobie przynajmniej na połowę tego, co koleżanka z pracy. Za lajkami? Bo one chociaż na chwilę dowartościowują! Za pięknymi fotkami z wakacji, żeby te lajki zdobywać. Za idealną figurą, by nam stalkerzy pozazdrościli. Tylko czy jest czego tu zazdrościć??? Gdy za pięknym uśmiechem z profilowego kryją się przepłakane wieczory i nieprzespane noce. Gdy ciało katujesz na siłowni w zasadzie nie dla pięknej figury, ale po to by zająć czymś myśli i się wyżyć, gdy nagromadzonych w głowie myśli, strachu i emocji próbujesz pozbyć się i rozładować na worku bokserskim. Gdy po tym, jak wstawisz na insta idealnie wykadrowaną miskę owsianki z owocami, z dodatkowym filtrem oczywiście, ...
Komentarze
Prześlij komentarz