Nie mam pojęcia co ja robię z tym czasem, że na nic go nie wystarcza..
Doba stanowczo jest za krótka, a obowiązków stanowczo zbyt dużo. Te
zajęcia z serii "chcę" od tych z serii "muszę" dzieli przepaść, a meta
naprawdę blisko. Majówka minęła błyskawicznie i intensywnie, a dni po
majówce jeszcze szybciej. Do domu wracam, jak do hotelu, nic więc
dziwnego, że ciężko mi wykrzesać nieco sił, kiedy mój organizm jest już
totalnie wyczerpany i nie stać go na produktywność. Jednak ceną sukcesu
jest ciężka praca, poświęcenie i determinacja, by niezależni nie od
tego, czy w danej chwili wygrywamy, czy przegrywamy, dawać z siebie
wszystko. Więc dość już narzekania, czas wziąć się do roboty!
Z okazji rozpoczęcia wakacji wydałam nieprzyzwoite pieniądze w nieprzyzwoitym butiku (ale tak to jest jak się robi zakupy z moją siostrą). Teraz mój stan konta uniemożliwia eskapady większe niż do Zenaba i na kawę. Pierwszy tydzień wakacji oznacza tydzień totalnej stagnacji intelektualnej i fizycznej. Spanie do południa, szwendanie się przez resztę dnia w szlafroku i przesiadywanie godzinami nad filiżanką malinowej herbaty.
Komentarze
Prześlij komentarz