Przejdź do głównej zawartości

spontaniczność

Ta monotonność, z góry przewidziane i planowane zadania, codzienność i nieodparta rutyna męczy mnie niesamowicie. Nie wiem, niby wszystko jest w jak najlepszym porządku, znajduję siłę na pracę, studia, spotkania ze znajomymi, imprezy, zatapiam się w tym do cna i co więcej daje mi to wszystko ogromne pokłady pozytywnych emocji i wibracji, jednak mimo wszystko czegoś mi brak. Przydałby mi się jakiś wyjazd, najlepiej do Bońkowa, chociaż na kilka dni. Na dworze jest tak pięknie, a ja zamiast piec tyłek na słońcu, godzinami siedzieć nad "bońkowskim" stawkiem, łazić wąskimi ścieżkami z tymi najlepszymi i najważniejszymi... spędzam po pół dnia i nocy przed tym okropnym pożeraczem czasu. Niestety czasem niektóre plany nie przynoszą oczekiwanych efektów, dlatego też pomimo tego, że jestem świetna w układaniu planów nie lubię z góry organizować i planować sobie życia co do godziny, minuty, sekundy. I mimo, że szczęściu należy dopomagać, uparcie brnąć w coś, co ma sens i cel, czasem warto postawić na spontaniczność. Właśnie taki spontaniczny travel mi się marzy. Chcę wrócić z pracy, krzyknąć:" siostra zbieraj się, jedziemy do Bońkowa" i zniknąć na jakiś czas, po czym wrócić po kilku dniach z trzykrotnie większą siłą i motywacją do działania, naładowana pozytywną energią z mnóstwem pomysłów i inspiracji w głowie. I wtedy mieć czas na pracę, projekty, zdjęcia a także ciszę, spokój i wyciszenie. Póki co jednak muszę się zorganizować i wziąć za przygotowanie do egzaminów a potem będzie już tylko relaks.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

kanikuły

Z okazji rozpoczęcia wakacji wydałam nieprzyzwoite pieniądze w nieprzyzwoitym butiku (ale tak to jest jak się robi zakupy z moją siostrą). Teraz mój stan konta uniemożliwia eskapady większe niż do Zenaba i na kawę. Pierwszy tydzień wakacji oznacza tydzień totalnej stagnacji intelektualnej i fizycznej. Spanie do południa, szwendanie się przez resztę dnia w szlafroku i przesiadywanie godzinami nad filiżanką malinowej herbaty.
I znowu mamy poniedziałek. Trzeba rano wstać, do sklepu po świeży chleb, niektórzy do pracy, inni do szkoły a ja mam leżonko (jak na razie). Czemu weekend nie jest trochę dłuższy? Wielu pewnie sobie te pytanie zadaje i chyba nikt tak naprawdę nie wie czemu. Ale nieważne. Trzeba żyć pełnią życia i korzystać póki można, bo później może być już za późno. A weekend fajnie minął. Ładna pogoda, przyjemnie, tudzież imprezka jakaś.. (w sobotę festyn, wczoraj mamusi grilla się zachciało).  No nic, lecę na śniadanko z kubkiem wspaniałej, aromatycznej herbaty, bo za godzinkę mam kurs do Mławy. Do następnej.
Chciałabym mieszkać w miejscu, gdzie jest długie łagodne przejście między wiosną i latem. Gdzie jest las i jezioro, ale bez przerażających insektów, gdzie można szyję opatulić lekkim szalikiem i wybrać się na długą przechadzkę, po której kubek ciepłej, malinowej  herbaty będzie spełnieniem marzeń. Plaża, morze, palmy, chłodne drinki z palemką są atrakcyjne i kuszące. Już nie mogę doczekać się, kiedy wyjadę gdzieś daleko stąd, gdzie będę mogła leżeć cały dzień na słońcu, chociaż wieczorem będę niesamowicie narzekać na pieczące plecy.

choroba duszy i ciała

Za czym tak gonimy? Za szczęściem, które już prawie łapiemy za ogon, a ono z szyderczym uśmiechem przed nami ucieka? Za miłością, bez której nie wyobrażamy sobie życia, a która nas tak dużo kosztuje? Za emocjami? Bo przecież życie bez skrajnych bodźców nie dawałoby nam takiej satysfakcji... Za pieniędzmi? By móc pozwolić sobie przynajmniej na połowę tego, co koleżanka z pracy. Za lajkami? Bo one chociaż na chwilę dowartościowują! Za pięknymi fotkami z wakacji, żeby te lajki zdobywać. Za idealną figurą, by nam stalkerzy pozazdrościli. Tylko czy jest czego tu zazdrościć??? Gdy za pięknym uśmiechem z profilowego kryją się przepłakane wieczory i nieprzespane noce. Gdy ciało katujesz na siłowni w zasadzie nie dla pięknej figury, ale po to by zająć czymś myśli i się wyżyć, gdy nagromadzonych w głowie myśli, strachu i emocji próbujesz pozbyć się i rozładować na worku bokserskim. Gdy po tym, jak wstawisz na insta idealnie wykadrowaną miskę owsianki z owocami, z dodatkowym filtrem oczywiście, ...

dupeczki

 Hej! Co u Was? bo u mnie dużo się dzieję. Na zdjęciach moje kochane dupeczki, które wreszcie mnie wczoraj odwiedziły. Mamy w planach następny `zjazd` tym razem z nocką, inaczej zawsze któraś będzie kierowała. A dziś trzeba było zwlec (z niesamowitym trudem) tyłek z łóżka, wsiąść w samochód i jechać do swojego ukochanego Ekonomika po wyniki z matur. Stresik był... o tak. Maturka poszła nawet dobrze, jestem zadowolona. (choć zawsze mogło być lepiej). Teraz domek, odpoczywamy i może opijamy :) choć w planach mam jeszcze roweryk z Agą, w końcu trzeba dbać o kondycję no nie ;p Cya <3

przekroczyłam próg

Cześć Kochani ! Za oknem pada. Jesiennie, zimno, buro a ja jestem niezmiernie szczęśliwa, iż w końcu moje obolałe nogi przekroczyły próg własnego domu, pokoju i wreszcie doniosły mnie do ukochanego łóżka, w którym mam zamiar się wreszcie porządnie wyspać. Mam też nadzieję na możliwość resetu przez najbliższe dni, zwłaszcza, że stan mojego zdrowia nie jest zadowalający. We wtorek szykuje się kolejna wizyta u otolaryngologa, a co za tym idzie wyjazd do Glinojecka. A już na jutro planuję małe zakupy, które są dla mnie pewną formą relaksu i rozrywki. Póki co otworzę czerwone wino i spod kołdry obejrzę film. Dobrej nocy!

Dziękuję Ci

A może po prostu widok Jego twarzy, ton głosu, zapach perfum, ciepłe spojrzenie, sama bliskość, obecność ma działanie hipnotyzujące? Siedziałam na brzegu łóżka, wpatrzona w pusty już kubek po aromatycznej herbacie, z rozmazanym tuszem pod okiem. Machałam nie w rytm lewą nogą i wtedy On usiadł koło mnie, pogłaskał po policzku  i  przytulił mnie mocno. I mogę przysiąc, że widziałam zakochane iskierki w Jego oczach. I nawet jeśli starałam się trzymać emocje na wodzy, utrzymać obojętność na twarzy, to wszystko na nic, bo Jego obecność pokona wszystko. Znam Cię  na pamięć, Ty mnie chyba też. Jeśli miałabym wybrać jedno miejsce,w którym szczęście osiąga maksimum, bezapelacyjnie wskazałabym na Twoje ramiona. Tylko w nich czuję się tak bezpiecznie. Dziękuję Ci za każdy Twój anielski uśmiech w przeciągu tych 3 lat i 6 miesięcy, który z miejsca potrafił poprawić mi humor. A teraz wynocha już mojej głowy Kotku, bo idę spać. (Mówię tak, bo i tak wiem, że będziesz nade mną czuwał...