Cześć skarby! Za mną dwa niesamowicie intensywne tygodnie. Dwa wesela, 18-stka brata, codzienne zakupy, do tego sprawy związane ze studiami i masa naprawdę innych rzeczy. Bodajże w środę udało mi się wyskoczyć do Bońkowa (gdzie od zawsze dusza się raduje a ciało odpoczywa), ale już w piątek byłam zmuszona wrócić. Obecnie również nie mam chwili wytchnienia, gdyż rozpoczęłam swoja "starą- nową" pracę i co dzień rano mam cholerny problem z podniesieniem tyłka z łózka. Optymizmem napawa mnie z kolei fakt, że już w sobotę obejrzę mecz Realu Madryt na żywo. Odliczam! ;)
Od jakiegoś czasu żyję w pędzie. Nie umiem zwolnić i chyba nawet nie chcę. Przyznaję, że czasem mnie to męczy, wtedy potrzebuje zwolnić, ale tylko na chwilę, tylko po to by za jakiś czas ruszyć przed siebie z podwójna siłą, potrójna motywacją i masą nagromadzonej energii. Po drodze robię masę różnych rzeczy, bo paradoksalnie, im więcej robię, tym więcej mam siły. Czy jest wśród Was ktoś przesadnie ambitny z dużą potrzebą samorealizacji? Pozdrawiam! ;)
Komentarze
Prześlij komentarz