Witajcie Kochani! W ciągu ostatnich dni marzyłam o tym, żeby doba była
dłuższa o kilka godzin. Nie wiem czy to brak umiejętności planowania
dnia, chociaż nie przecież jestem mistrzynią świata w układaniu planów! W
dodatku robię po kilka rzeczy na raz, a więc może po prostu za dużo na
siebie biorę? W każdym bądź razie zaniedbałam kilka spraw, które byłam
zmuszona nadrobić, a teraz jestem wykończona. Marzę tylko o łóżku i
ciepłej kołderce. (tak nawiasem pogoda nam się zupełnie popsuła).
Dzisiejszy dzień minął wprost błyskawicznie. Po pracy wybrałam się na
miasto załatwić kilka spraw, na zakupy niestety nie starczyło mi czasu.
Następnie wizyta u babci, która karmiąc mnie pysznymi gołąbkami dba abym
czasami tylko nie schudła;), wieczorem trening a teraz pakowanie
walizki. Jutro zaraz po pracy, rekolekcjach i akademii jadę do Olsztyna.
I wcale aż tak bardzo bym z tego powodu nie ubolewała gdyby ten wjazd
nie psuł mi innych planów, no właśnie planów i tylko planów, których
realizacja jest nie możliwa.
Z okazji rozpoczęcia wakacji wydałam nieprzyzwoite pieniądze w nieprzyzwoitym butiku (ale tak to jest jak się robi zakupy z moją siostrą). Teraz mój stan konta uniemożliwia eskapady większe niż do Zenaba i na kawę. Pierwszy tydzień wakacji oznacza tydzień totalnej stagnacji intelektualnej i fizycznej. Spanie do południa, szwendanie się przez resztę dnia w szlafroku i przesiadywanie godzinami nad filiżanką malinowej herbaty.
Komentarze
Prześlij komentarz