Już dawno nie cieszyłam się tak bardzo z faktu, że nadchodzi weekend.
Nareszcie spędzę go w domu i mam nadzieję znajdę czas, żeby choć trochę
odpocząć. Do tej pory spędzałam intensywnie każdy kolejny dzień, i choć w
pełni mnie to satysfakcjonowało czasami po prostu brakowało sił i
energii. A teraz nadszedł wreszcie długo oczekiwany przeze mnie moment
na chwilę relaksu. W dodatku za oknem świeci piękne słońce, którego
ciepłe promienie wprawiają mnie w dobry nastrój. Aż chce się żyć!
Za czym tak gonimy? Za szczęściem, które już prawie łapiemy za ogon, a ono z szyderczym uśmiechem przed nami ucieka? Za miłością, bez której nie wyobrażamy sobie życia, a która nas tak dużo kosztuje? Za emocjami? Bo przecież życie bez skrajnych bodźców nie dawałoby nam takiej satysfakcji... Za pieniędzmi? By móc pozwolić sobie przynajmniej na połowę tego, co koleżanka z pracy. Za lajkami? Bo one chociaż na chwilę dowartościowują! Za pięknymi fotkami z wakacji, żeby te lajki zdobywać. Za idealną figurą, by nam stalkerzy pozazdrościli. Tylko czy jest czego tu zazdrościć??? Gdy za pięknym uśmiechem z profilowego kryją się przepłakane wieczory i nieprzespane noce. Gdy ciało katujesz na siłowni w zasadzie nie dla pięknej figury, ale po to by zająć czymś myśli i się wyżyć, gdy nagromadzonych w głowie myśli, strachu i emocji próbujesz pozbyć się i rozładować na worku bokserskim. Gdy po tym, jak wstawisz na insta idealnie wykadrowaną miskę owsianki z owocami, z dodatkowym filtrem oczywiście, ...
pysznooooooooości. Zapraszam na mojego bloga.
OdpowiedzUsuń