Cześć! Nie będzie to wpis o jedzeniu, choć z radością wspominam niektóre przysmaki mojego dzieciństwa. Wczoraj zrobiłyśmy sobie z dziewczynami [czyt: Agą i Moniką] małą wędrówkę wstecz. Nie wiem skąd te dzieci czerpią tyle energii, żeby np. skakać na trampolinie, my już w połowie wyznaczonego czasu byłyśmy `zdyszane` . Powracam myślami do dziecinnych lat, kiedy to i mnie przepełniały niespożyte pokłady energii. Gdy rano wychodziłam z domu i wracałam późnym wieczorem, nigdy sama, zawsze z innymi dziećmi. Gdy beztrosko biegałam po babcinym ogrodzie, nie zważając na zadrapania i sińce na opalonych nogach. Razem z rodzeństwem wspinaliśmy się na ulubione drzewo, gdzie wśród gęstych konarów można było znaleźć znakomitą kryjówkę. Wszystko wtedy wydawało się takie proste i nieskomplikowane. Jaka szkoda, że przeminął czas, gdy byliśmy ufni w dobroć ludzi i świata, a sami nie wstydziliśmy się odruchów serca. Tak chciałabym, by wszyscy byli jak dzieci, cieszące się z drobiazgów i płaczące za pękniętym balonem. Płacz nie trwał długo, na otarcie łez starczył lizak czy cukierek.
Hej! Czy Wy też z niecierpliwością wyczekujecie przyjścia wiosny? Ja zdecydowanie tak, i właśnie dlatego spędziłam pół dnia na przeglądaniu mojej garderoby w poszukiwaniu wiosennych stylizacji. Mam nadzieję, że już wkrótce wybiorę się na jakieś zdjęcia w plenerze. Już nie mogę się doczekać! Na razie jednak zadowalam się codziennym spacerem. Tymczasem poszukuję stroju na jutrzejszą imprezę urodzinową Krystiana, na którą prawdopodobnie wybiorę się z Przemkiem, Moniką i Kamilem. W międzyczasie podjadam ptasie mleczko, które o dziwo przetrwało jeszcze od dnia kobiet (chyba tylko dlatego, że mnie nie było przez cały weekend w domu), słucham radia, przeglądam kolekcje czterech internetowych sklepów naraz i zaraz wezmę się za lekturę, która leży obok łóżka i prosi się o przeczytanie od jakiś dwóch tygodni. A na koniec wiosenny akcent, tj. zielony lakier na paznokciach. Prezentuje się, o tak: Dobrej nocy!
Komentarze
Prześlij komentarz