Wczoraj miałam jeden z najbardziej pracowitych, produktywnych, zakręconych dni ostatnich miesięcy a może nawet lat. I choć był on z lekka wykańczający to z pewnością pełen emocji i tych negatywnych i pozytywnych. Całe szczęście, że mi udaje się ostatnimi czasy skupiać tylko na pozytywach. Nauczyłam się cieszyć z małych rzeczy i każdy szczegół jest teraz dla mnie ważny. Czasem wystarczy mi tylko jedno dobre słowo, spojrzenie, czy promyk słońca abym przez resztę dnia tryskała dobrym humorem. Dzisiaj jest właśnie taki dzień. thank you!
Za czym tak gonimy? Za szczęściem, które już prawie łapiemy za ogon, a ono z szyderczym uśmiechem przed nami ucieka? Za miłością, bez której nie wyobrażamy sobie życia, a która nas tak dużo kosztuje? Za emocjami? Bo przecież życie bez skrajnych bodźców nie dawałoby nam takiej satysfakcji... Za pieniędzmi? By móc pozwolić sobie przynajmniej na połowę tego, co koleżanka z pracy. Za lajkami? Bo one chociaż na chwilę dowartościowują! Za pięknymi fotkami z wakacji, żeby te lajki zdobywać. Za idealną figurą, by nam stalkerzy pozazdrościli. Tylko czy jest czego tu zazdrościć??? Gdy za pięknym uśmiechem z profilowego kryją się przepłakane wieczory i nieprzespane noce. Gdy ciało katujesz na siłowni w zasadzie nie dla pięknej figury, ale po to by zająć czymś myśli i się wyżyć, gdy nagromadzonych w głowie myśli, strachu i emocji próbujesz pozbyć się i rozładować na worku bokserskim. Gdy po tym, jak wstawisz na insta idealnie wykadrowaną miskę owsianki z owocami, z dodatkowym filtrem oczywiście, ...
Komentarze
Prześlij komentarz