Rozsiadam się wygodnie, przeglądam
menu, a przyjaciółki mi opowiadają takie głupoty, że słucham
ich z przyjemnością, i myślę jak to jest cudownie rozmawiać z
normalnymi ludźmi. Z normalnymi, czyli takimi, którzy nie czepiają
się o wszystko, którzy nie zadają zbędnych pytań, którzy
nie włażą bez pytania z buciorami w Twoje własne, osobiste,
nie do końca poukładane życie. Jestem podekscytowana, tym, że w
ostatnim czasie tak dużo się wydarzyło, i choć do końca jeszcze
nie zdążyłam tych "danych" przetworzyć w swojej głowie,
to mimo wszystko cieszę się, choć nie jestem pewna, czy tak
naprawdę mam z czego. Ale może na przykład z powrotu "dawnego
ja", może z faktu, że już nie jestem i nigdy nie będę
taka jak do tej pory, może dlatego, że wreszcie wiem czego chcę.
Że wiem, w którą stronę mam iść, którą drogę wybrać. I
chyba wreszcie z tego, że jestem niepoprawną hedonistką, choć we
wszystkim potrafię zachować zdrowy rozsądek i staram się nie
popadać w skrajności. A mianowicie do skrajnego hedonizmu mi raczej
daleko, choćby dlatego, że nie jestem taką egoistką, by zepsuć
zamek z piasku, który zbudował ktoś inny. Ja po prostu poczekam na fale morskie, które zmyją go z powierzchni a tym samym zrobią miejsce dla mnie. Wtedy ja wybuduję swój zamek, swoje królestwo. A tak à propos Królewskich, to jak zapewne już wszyscy wiecie zremisowali z Borussią Dortmund. Kto oglądał?
Z okazji rozpoczęcia wakacji wydałam nieprzyzwoite pieniądze w nieprzyzwoitym butiku (ale tak to jest jak się robi zakupy z moją siostrą). Teraz mój stan konta uniemożliwia eskapady większe niż do Zenaba i na kawę. Pierwszy tydzień wakacji oznacza tydzień totalnej stagnacji intelektualnej i fizycznej. Spanie do południa, szwendanie się przez resztę dnia w szlafroku i przesiadywanie godzinami nad filiżanką malinowej herbaty.

Komentarze
Prześlij komentarz