Witajcie Kochani! Miniony weekend był naprawdę nieprzyzwoicie
wyjątkowy, a wszystko dlatego, iż spędziłam go w cudownym gronie
wyjątkowo bliskich mi osób. W sobotę wybraliśmy się całą paczką do Vivy,
gdzie przetańczyliśmy całą noc. Wczoraj natomiast przez mój dom
przewinął się tłum gości, nic więc dziwnego, że wieczorem padłam
wykończona nie mając na nic kompletnie sił. Nawet nie zdążyłam
przekręcić się na drugi bok a już spałam. Dziś kolejny pozytywny dzień.
Jak ja to kocham!

Za czym tak gonimy? Za szczęściem, które już prawie łapiemy za ogon, a ono z szyderczym uśmiechem przed nami ucieka? Za miłością, bez której nie wyobrażamy sobie życia, a która nas tak dużo kosztuje? Za emocjami? Bo przecież życie bez skrajnych bodźców nie dawałoby nam takiej satysfakcji... Za pieniędzmi? By móc pozwolić sobie przynajmniej na połowę tego, co koleżanka z pracy. Za lajkami? Bo one chociaż na chwilę dowartościowują! Za pięknymi fotkami z wakacji, żeby te lajki zdobywać. Za idealną figurą, by nam stalkerzy pozazdrościli. Tylko czy jest czego tu zazdrościć??? Gdy za pięknym uśmiechem z profilowego kryją się przepłakane wieczory i nieprzespane noce. Gdy ciało katujesz na siłowni w zasadzie nie dla pięknej figury, ale po to by zająć czymś myśli i się wyżyć, gdy nagromadzonych w głowie myśli, strachu i emocji próbujesz pozbyć się i rozładować na worku bokserskim. Gdy po tym, jak wstawisz na insta idealnie wykadrowaną miskę owsianki z owocami, z dodatkowym filtrem oczywiście, ...
Komentarze
Prześlij komentarz