Spędzam miłe chwile pośród moich cudownych znajomych i zachwycam się każdym możliwym aspektem swojego 'cudownego' życia. Jak zwykle nadużywam przymiotnika "cudowny", w dodatku celowo. To niesamowite ile różnych zdarzeń może mieć miejsce jednego i tego samego dnia. Niedawno dotarłam do domu, i choć jestem wykończona to zadowolona. Jestem wdzięczna losowi, że mam obok siebie osoby potrafiące mnie uszczęśliwić nawet wtedy, gdy nic mi nie wychodzi. Dziękuję, dzięki Wam jestem szczęśliwa. A teraz z uśmiechem na twarzy i niestety bólem głowy idę do łóżka. Dobranoc.
Za czym tak gonimy? Za szczęściem, które już prawie łapiemy za ogon, a ono z szyderczym uśmiechem przed nami ucieka? Za miłością, bez której nie wyobrażamy sobie życia, a która nas tak dużo kosztuje? Za emocjami? Bo przecież życie bez skrajnych bodźców nie dawałoby nam takiej satysfakcji... Za pieniędzmi? By móc pozwolić sobie przynajmniej na połowę tego, co koleżanka z pracy. Za lajkami? Bo one chociaż na chwilę dowartościowują! Za pięknymi fotkami z wakacji, żeby te lajki zdobywać. Za idealną figurą, by nam stalkerzy pozazdrościli. Tylko czy jest czego tu zazdrościć??? Gdy za pięknym uśmiechem z profilowego kryją się przepłakane wieczory i nieprzespane noce. Gdy ciało katujesz na siłowni w zasadzie nie dla pięknej figury, ale po to by zająć czymś myśli i się wyżyć, gdy nagromadzonych w głowie myśli, strachu i emocji próbujesz pozbyć się i rozładować na worku bokserskim. Gdy po tym, jak wstawisz na insta idealnie wykadrowaną miskę owsianki z owocami, z dodatkowym filtrem oczywiście, ...
Komentarze
Prześlij komentarz