Tak jak zapowiadałam ostatni weekend karnawału spędziłam w cudownym
gronie znajomych. Prócz tego, iż pozwoliłam sobie na mały grzeszek w
postaci mocno niezdrowej żywności (czyt. fast foodów) od której się od
pewnego czasu zaczęłam odzwyczajać, ostatnie dni minęły bardzo aktywnie i
w miarę możliwości zdrowo. Nie muszę chyba mówić, że całą noc spędziłam
na parkiecie. Przede mną natomiast bardzo intensywne dni pracy.
Jutrzejszy dzień przeznaczam na dopięcie wszystkich spraw na ostatni
guzik, i w tymże właśnie celu od samego rana wybywam z domu. Nie
wykluczone też, że pojawi się w moim życiu kilka nowych projektów. W
końcu trzeba być otwartym na nowe możliwości, pomysły które do nas
przychodzą. Należy myśleć nieszablonowo i być elastycznym, a ja zrobię
wszystko, by choć odrobinę przybliżyć się do zrealizowania moich
postanowień.
Za czym tak gonimy? Za szczęściem, które już prawie łapiemy za ogon, a ono z szyderczym uśmiechem przed nami ucieka? Za miłością, bez której nie wyobrażamy sobie życia, a która nas tak dużo kosztuje? Za emocjami? Bo przecież życie bez skrajnych bodźców nie dawałoby nam takiej satysfakcji... Za pieniędzmi? By móc pozwolić sobie przynajmniej na połowę tego, co koleżanka z pracy. Za lajkami? Bo one chociaż na chwilę dowartościowują! Za pięknymi fotkami z wakacji, żeby te lajki zdobywać. Za idealną figurą, by nam stalkerzy pozazdrościli. Tylko czy jest czego tu zazdrościć??? Gdy za pięknym uśmiechem z profilowego kryją się przepłakane wieczory i nieprzespane noce. Gdy ciało katujesz na siłowni w zasadzie nie dla pięknej figury, ale po to by zająć czymś myśli i się wyżyć, gdy nagromadzonych w głowie myśli, strachu i emocji próbujesz pozbyć się i rozładować na worku bokserskim. Gdy po tym, jak wstawisz na insta idealnie wykadrowaną miskę owsianki z owocami, z dodatkowym filtrem oczywiście, ...
Komentarze
Prześlij komentarz