Pogoda mnie dobija, ludzie mnie dobijają, wczorajszy dzień... masakra. Gdybym była kobietą o słabej psychice, to pewnie wczoraj wpadłabym w totalną depresję, a dziś nie byłabym w stanie podnieś tyłka z łóżka. Tak coś czuję... Na szczęście nie jestem! Szarość mnie dobija, każdy odcień, no może prócz jednego ;) Ale ja się łatwo nie poddaję, ja się nigdy nie poddaje. Nawet wczoraj pomimo wszelkich destrukcyjnych czynników, niekorzystnie wpływających na moje samopoczucie, udało mi się wskoczyć w dres i pobiegać. I nawet zaliczyłam też squat challenge. I uwierzcie, że wieczorem mój humor był już o niebo lepszy. A dziś (pomijając bury krajobraz) jest pięknie. Być może dlatego, że spotykam same pozytywne osoby. A teraz ruszam na miasto. Miłego dnia!
Z okazji rozpoczęcia wakacji wydałam nieprzyzwoite pieniądze w nieprzyzwoitym butiku (ale tak to jest jak się robi zakupy z moją siostrą). Teraz mój stan konta uniemożliwia eskapady większe niż do Zenaba i na kawę. Pierwszy tydzień wakacji oznacza tydzień totalnej stagnacji intelektualnej i fizycznej. Spanie do południa, szwendanie się przez resztę dnia w szlafroku i przesiadywanie godzinami nad filiżanką malinowej herbaty.
Komentarze
Prześlij komentarz