Z takim humorem, jak dziś to ja chyba byłabym zdolna nawet najgorszych smutasów zarazić uśmiechem. Przedpołudnie było dość przyjemne, a później już tylko lepiej. Uśmiechali się do mnie wszyscy i wszystko, każdy aspekt dostarczał mi samych pozytywnych wibracji. Nadszedł ten szalony czas, kiedy dni wypełnione są po brzegi i na nic nie starcza nam czasu. Ulice pełne, sklepy przepełnione, wszyscy obudzili się z jesiennego snu i zaczęli "wypełzać" w celu przedświątecznych zakupów. Teraz to się dopiero zacznie...czas pomyśleć o prezentach. No właśnie..ja, jak co roku zresztą zaczęłam od prezentu dla siebie, ale o tym później. Zresztą trzeba czasem też pomyśleć o sobie, no i przynajmniej kontynuuję tradycję (swoją osobistą). Nie muszę już chyba nawet wspominać, że w moim grafiku nie zabrakło też oczywiście czasu na ćwiczenia, które od dawna weszły mi w nawyk. A na koniec pozwoliłam sobie na odpowiedni stretching. Mając na uwadze tak intensywny dzień, nie ma chyba lepszego leku, by złapać nieco tchu niż relaksujące rozciąganie. Zdejmuję pazurki z klawiatury i uciekam do łóżka, z wiarą że 'jutro' będzie równie przyjemne, co 'dzisiaj'..a może jeszcze przyjemniejsze? dobranoc.
Z okazji rozpoczęcia wakacji wydałam nieprzyzwoite pieniądze w nieprzyzwoitym butiku (ale tak to jest jak się robi zakupy z moją siostrą). Teraz mój stan konta uniemożliwia eskapady większe niż do Zenaba i na kawę. Pierwszy tydzień wakacji oznacza tydzień totalnej stagnacji intelektualnej i fizycznej. Spanie do południa, szwendanie się przez resztę dnia w szlafroku i przesiadywanie godzinami nad filiżanką malinowej herbaty.
Komentarze
Prześlij komentarz