Włączam muzykę tak głośno, by zagłuszyć moje myśli. Mam w głowie totalny mętlik a dobrze czuje się jedynie wtedy, gdy nie myślę. Potrzebuję odpoczynku, jednego długiego a nawet nudnego dnia, żeby się zresetować. Pewnie się zastanawiacie czemu nudnego? Bowiem nieustannie coś się dzieje, masa spotkań, mnóstwo zajęć, ciągłe zamieszanie wokół mojego ja. Co prawda ja ubóstwiam taki stan, tj. zabieganie, zalatanie, ale w końcu przychodzi taki moment, że czuję się wykończona, że brakuje mi sił, że koniecznie muszę się zresetować. Na szczęście szybko się regeneruję. Dlatego wystarczy mi kilka godzin totalnego chillout`u aby na nowo być pełna życia i energii, i pomysłów, i inspiracji, i na nowo móc zarażać uśmiechem, i motywować i co tylko.
Z okazji rozpoczęcia wakacji wydałam nieprzyzwoite pieniądze w nieprzyzwoitym butiku (ale tak to jest jak się robi zakupy z moją siostrą). Teraz mój stan konta uniemożliwia eskapady większe niż do Zenaba i na kawę. Pierwszy tydzień wakacji oznacza tydzień totalnej stagnacji intelektualnej i fizycznej. Spanie do południa, szwendanie się przez resztę dnia w szlafroku i przesiadywanie godzinami nad filiżanką malinowej herbaty.

Komentarze
Prześlij komentarz