Darzę fitness miłością absolutną, a dziś dodatkowo fikam koziołki, bo udało mi się nią zarazić kolejną osobę, a konkretnie moją młodszą kuzyneczkę. Dziś razem ćwiczyłyśmy, skakałyśmy, biegałyśmy i nawzajem zarażałyśmy się tą endorfinową energią. A najlepsze było zaraz po skończonym treningu usłyszeć jutro też poćwiczymy? Ogarnęło mnie niesamowite uczucie, trudne do zdefiniowania, w każdym bądź razie bardzo budujące. Dzisiejszy dzień to total sport w najlepszym wydaniu. Nie zabrakło spaceru, tenisa i brzuszków na dobranoc. Aż się zastanawiam, co tu zrobić jutro, żeby nie było schematycznie i nudno. W każdym razie jutrzejszy dzień zaczynamy od małej wycieczki, a więc musimy zbierać siły. Spać!
Za czym tak gonimy? Za szczęściem, które już prawie łapiemy za ogon, a ono z szyderczym uśmiechem przed nami ucieka? Za miłością, bez której nie wyobrażamy sobie życia, a która nas tak dużo kosztuje? Za emocjami? Bo przecież życie bez skrajnych bodźców nie dawałoby nam takiej satysfakcji... Za pieniędzmi? By móc pozwolić sobie przynajmniej na połowę tego, co koleżanka z pracy. Za lajkami? Bo one chociaż na chwilę dowartościowują! Za pięknymi fotkami z wakacji, żeby te lajki zdobywać. Za idealną figurą, by nam stalkerzy pozazdrościli. Tylko czy jest czego tu zazdrościć??? Gdy za pięknym uśmiechem z profilowego kryją się przepłakane wieczory i nieprzespane noce. Gdy ciało katujesz na siłowni w zasadzie nie dla pięknej figury, ale po to by zająć czymś myśli i się wyżyć, gdy nagromadzonych w głowie myśli, strachu i emocji próbujesz pozbyć się i rozładować na worku bokserskim. Gdy po tym, jak wstawisz na insta idealnie wykadrowaną miskę owsianki z owocami, z dodatkowym filtrem oczywiście, ...
Komentarze
Prześlij komentarz