Darzę fitness miłością absolutną, a dziś dodatkowo fikam koziołki, bo udało mi się nią zarazić kolejną osobę, a konkretnie moją młodszą kuzyneczkę. Dziś razem ćwiczyłyśmy, skakałyśmy, biegałyśmy i nawzajem zarażałyśmy się tą endorfinową energią. A najlepsze było zaraz po skończonym treningu usłyszeć jutro też poćwiczymy? Ogarnęło mnie niesamowite uczucie, trudne do zdefiniowania, w każdym bądź razie bardzo budujące. Dzisiejszy dzień to total sport w najlepszym wydaniu. Nie zabrakło spaceru, tenisa i brzuszków na dobranoc. Aż się zastanawiam, co tu zrobić jutro, żeby nie było schematycznie i nudno. W każdym razie jutrzejszy dzień zaczynamy od małej wycieczki, a więc musimy zbierać siły. Spać!
Z okazji rozpoczęcia wakacji wydałam nieprzyzwoite pieniądze w nieprzyzwoitym butiku (ale tak to jest jak się robi zakupy z moją siostrą). Teraz mój stan konta uniemożliwia eskapady większe niż do Zenaba i na kawę. Pierwszy tydzień wakacji oznacza tydzień totalnej stagnacji intelektualnej i fizycznej. Spanie do południa, szwendanie się przez resztę dnia w szlafroku i przesiadywanie godzinami nad filiżanką malinowej herbaty.
Komentarze
Prześlij komentarz