Czy ja nie wspominałam dziś czegoś na temat postanowień? Cholera, i jak ja mam wytrwać, kiedy jest tak pięknie? Jak mam zrezygnować z czegoś, co wywołuje szeroki uśmiech na mojej twarzy, przyprawia o dreszcze i sprawia, że jestem szczęśliwa. A może wcale nie warto rezygnować, na siłę uszczęśliwiać siebie i innych, skoro i bez tego już jesteśmy szczęśliwi? Na to i wiele innych pytań poszukuję odpowiedzi, a odpowiedzi jak zwykle brak...póki co się tym nie przejmuję, bo póki co jestem jedną z nieszczęśliwych osób pod słońcem. A powodów naprawdę cała masa. DIABELSKICH SNÓW! <3
Z okazji rozpoczęcia wakacji wydałam nieprzyzwoite pieniądze w nieprzyzwoitym butiku (ale tak to jest jak się robi zakupy z moją siostrą). Teraz mój stan konta uniemożliwia eskapady większe niż do Zenaba i na kawę. Pierwszy tydzień wakacji oznacza tydzień totalnej stagnacji intelektualnej i fizycznej. Spanie do południa, szwendanie się przez resztę dnia w szlafroku i przesiadywanie godzinami nad filiżanką malinowej herbaty.
Komentarze
Prześlij komentarz