Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2013

jemy wszystko i nie liczymy kalorii, czyli W E S O L U T K I C H

Hej Kochani! Jak Wam mijają przedświąteczne przygotowania? Wszystko dopięte na ostatni guzik? Ja od czwartku mam wolne, i choć obiecałam sobie, że w czwartek śpię do 12 i dopiero po południu zabieram się za sprzątanie obudziłam się jak zwykle przed 6.oo Z moich porządków też wiele nie wynikło, prócz tego, że udało mi się zajrzeć do "kąta", który(e) odkurzam i tak dość często i to bardzo dokładnie, oczywiście chodzi mi o konto bankowe. W domu porządki skończyłam dopiero dzisiaj. Ale i tak jestem z tego powodu zadowolona i usatysfakcjonowana, że zdołałam ze wszystkim się wyrobić. Po drodze dopadł mnie mały rozstrój psychiczny, (chyba każdemu się zdarza, całe szczęście, że nie za często) na szczęście ktoś mądry wymyślił ZAKUPY. W szafie mam mnóstwo nowości, wkrótce będę się chwalić. Póki co uciekam szykować outfit na jutro, a Wam Kochani życzę Wesołych Świąt! Na koniec jeszcze świąteczne postanowienie: jemy wszystko i nie liczymy kalorii!

pozytywy

Hej Kochani! Pomimo braku wiosennej aury (za oknem nadal leży śnieg) ja mam wiosnę w sercu. Ostatnio spotyka mnie mnóstwo cudownych rzeczy i to pewnie dlatego jestem tak optymistycznie nastawiona do życia, chociaż może na odwrót. Być może dlatego, że mam pozytywne nastawienie, to spotyka mnie tyle dobrego. A może po prostu potrafię dostrzegać same pozytywy. Mniejsza o większość, w każdym bądź razie jestem happy i dobrze mi z tym. Wczoraj wieczorem wróciłam wreszcie do domu. Choć wyjazd był udany i przyjechałam obładowana torbami z nowymi ciuszkami i w świetnym humorze to jednak zmęczona. Teraz potrzebuje odrobinkę czasu, żeby zregenerować siły. Może w święta przyjdzie na to czas. Póki co jednak jeszcze działam w stu procentach i wyciskam z siebie całą energię, która jest mi niezwykle potrzebna każdego dnia, nawet do rzeczy tak przyziemnych. A wiecie dlaczego? Bo gdy daję z siebie wszystko, wtedy wiem, że żyję.  Zainspirowało mnie to zdjęcie:

diable

Witajcie Kochani ponownie!  Po tak długiej nieobecności postanowiłam wreszcie znaleźć chwilę na dodanie jakieś notki. Czas ucieka mi  w zawrotnym tempie, a dzieje się tak dużo, że naprawdę nie znajduję nawet małej chwilki, żeby coś napisać za co Was bardzo przepraszam. Pod moją nieobecność wydarzyło się tak dużo a zarazem tak niewiele, że nie jestem w stanie dokonać wybiórczej selekcji, o czym pisać a co sobie darować. Dlatego też nie będę się szczegółowo rozpisywać  co robiłam, gdy mnie nie było. Wspomnę tylko, że zaliczyłam dwa wyjazdy do Olsztyna, wyjście do teatru na "Deszczową Piosenkę",a poza tym zakupy, treningi, spotkania etc. Za to dzisiejszego dnia towarzyszy mi iście diabelska atmosfera. Moja ukochana książka "Ja, diablica" wreszcie doczeka się ekranizacji (ta wiadomość od rana wprawiła mnie w dobry nastrój!), w pracy rozmawiam o diabłach, wszędzie spotykam same szóstki, nawet znajomych na fb mam 666, w dodatku jeszcze Ty diable...! Miłego popołudnia.

lollipop

Witajcie Kochani! W ciągu ostatnich dni marzyłam o tym, żeby doba była dłuższa o kilka godzin. Nie wiem czy to brak umiejętności planowania dnia, chociaż nie przecież jestem mistrzynią świata w układaniu planów! W dodatku robię po kilka rzeczy na raz, a więc może po prostu za dużo na siebie biorę? W każdym bądź razie zaniedbałam kilka spraw, które byłam zmuszona nadrobić, a teraz jestem wykończona. Marzę tylko o łóżku i ciepłej kołderce. (tak nawiasem pogoda nam się zupełnie popsuła). Dzisiejszy dzień minął wprost błyskawicznie. Po pracy wybrałam się na miasto załatwić kilka spraw, na zakupy niestety nie starczyło mi czasu. Następnie wizyta u babci, która karmiąc mnie pysznymi gołąbkami dba abym czasami tylko nie schudła;), wieczorem trening a teraz pakowanie walizki. Jutro zaraz po pracy, rekolekcjach i akademii jadę do Olsztyna. I wcale aż tak bardzo bym z tego powodu nie ubolewała gdyby ten wjazd nie psuł mi innych planów, no właśnie planów i tylko planów, których rea

po weekendzie

U Was też czuć już wiosnę? Jest taka cudowna pogoda, pierwsze wiosenne promyki słońca wpadają przez okno, coś pięknego. Niesamowite jest też to, w jaki świetny nastrój wprawia mnie sam fakt, że na dworze robi się coraz cieplej. Dodatkowo spędziłam bardzo miło miniony weekend. W sobotę postawiłam na nic nie robienie, i relaks przed telewizorem. Mianowicie obejrzałam walkę Justyny Kowalczyk o medal MS (niestety tylko srebro, pozostał niedosyt), mecz Real- Barcelona, którego wynik mnie bardzo usatysfakcjonował, miałam jeszcze ogromną chęć obejrzeć skoki narciarskie, niestety były transmitowane równocześnie z meczem. Ale radość z brązowego medalu oczywiście jest. Na koniec dnia postawiłam na film i obejrzałam ostatnią już część sagi Zmierzch. Wreszcie udało mi się odwiedzić znajomych, co zaplanowałam już w momencie wkroczenia do nowego roku. Na chwilę wróciłam do przeszłości, co pozwoliło mi sobie wiele uświadomić. Ponadto od wczoraj powróciłam do  tenisa, z czego się bardzo cieszę, bo j

przedwiośnie

Już dawno nie cieszyłam się tak bardzo z faktu, że nadchodzi weekend. Nareszcie spędzę go w domu i mam nadzieję znajdę czas, żeby choć trochę odpocząć. Do tej pory spędzałam intensywnie każdy kolejny dzień, i choć w pełni mnie to satysfakcjonowało czasami po prostu brakowało sił i energii. A teraz nadszedł wreszcie długo oczekiwany przeze mnie moment na chwilę relaksu. W dodatku za oknem świeci piękne słońce, którego ciepłe promienie wprawiają mnie w dobry nastrój. Aż chce się żyć!