Ostatnie dni zaliczam do tych pracowitych i mijających w zawrotnym tempie, a co więcej nic nie wskazuje na to, by cokolwiek w tej kwestii mogłoby w najbliższym czasie ulec zmianie. W końcu mamy już grudzień, a co za tym idzie, coraz większymi krokami zbliża się do nas okres świątecznych przygotowań. Lubicie ten czas? Ja bardzo, choć muszę przyznać, że jest strasznie męczący, to zawsze wywołuje wiele radości i emocji. Za mną kolejny weekend spędzony w Olsztynie, przede mną jeszcze jeden taki wyjazd a potem miesiąc 'leżenia', choć może nie koniecznie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Wspominałam Wam w poprzednich notkach, że pierwsze trzy pozycje na liście moich książek do kupienia zajmują książki Katarzyny Bereniki Miszczuk, i uwaga! w sobotę udało mi się kupić cały pakiet- taki drobny prezent mikołajkowy. W końcu trzeba czasem pomyśleć o sobie. A więc teraz już tylko kieliszek wina (koniecznie czerwonego) i towarzystwo zabójczo przystojnego diabła- Beletha, czyli wieczór w diabelskim stylu.
Hej! Co u Was? bo u mnie dużo się dzieję. Na zdjęciach moje kochane dupeczki, które wreszcie mnie wczoraj odwiedziły. Mamy w planach następny `zjazd` tym razem z nocką, inaczej zawsze któraś będzie kierowała. A dziś trzeba było zwlec (z niesamowitym trudem) tyłek z łóżka, wsiąść w samochód i jechać do swojego ukochanego Ekonomika po wyniki z matur. Stresik był... o tak. Maturka poszła nawet dobrze, jestem zadowolona. (choć zawsze mogło być lepiej). Teraz domek, odpoczywamy i może opijamy :) choć w planach mam jeszcze roweryk z Agą, w końcu trzeba dbać o kondycję no nie ;p Cya <3
Muszę koniecznie przeczytać;)
OdpowiedzUsuń